The Summit TimesTHE SUMMIT TIMES


TST, Vol. 9, Issue No. 26/2002
 

Miliardy Polakow z mianowania

Najpopularniejszym sposobem nabycia obywatelstwa polskiego jest urodzenie sie z rodzicow posiadajacych obywatelstwo polskie. Obywatelstwo polskie nabywa sie wowczas automatycznie. Obecnie, jedynym mozliwym sposobem utraty obywatelstwa polskiego jest zrzeczenie sie go.* W praktyce, zlosliwosc urzedniczej obstrukcji wobec osob, ktore chca tego dokonac, nie zna granic. Ustawowe dziedziczenie obywatelstwa polskiego w nieskonczonosc -- prowadzi do politycznego i statystycznego absurdu. Bez klopotu mozna obliczyc po ilu latach obowiazywania obecnego polskiego prawa polowa ludnosci Ziemi bedzie -- technicznie rzecz biorac -- obywatelami polskimi.
Zgodnie z prawem mozna zrzec sie obywatelstwa polskiego -- lecz poniewaz praktycznie jest to bardzo trudne, czyli wlasciwie to nie mozna. Jak w kabarecie: nie pies albo kot, tylko pies czyli kot. Przepasc zieje pomiedzy teoria i praktyka.** Zgodnie z art. 34 Konstytucji, na wlasne zyczenie mozna sie obywatelstwa polskiego zrzec. Ale, zgodnie z art 137 Konstytucji, wymaga to OSOBISTEJ (sic!) zgody Prezydenta RP. Procedura uzyskiwania tej zgody godna jest piora Witkacego lub Kafki.

Surrealistyczna polska zabawa: mozna, ale nie mozna. Juz samo wystapienie z wnioskiem o zgode prezydenta Kwasniewskiego zostalo obstawione tak wymyslnymi przeszkodami administracyjnymi, ze rzecz jest w zasadzie niewykonalna dla osoby stale mieszkajacej poza Polska i nie majacej worka pieniedzy na honoraria dla adwokatow w Polsce.
Jezeli nawet polonijny petent zgrzytajac zebami zgromadzi z fantastycznym wysilkiem i kosztem oblednej ilosci czasu, wymagana fure surrealistycznych zalacznikow do podania o zgode prezydenta na zrzeczenie sie obywatelstwa polskiego, oraz wplaci zadana fure pieniedzy w postaci jeszcze bardziej surrealistycznych, (nota bene niezgodnych z polskim kodeksem postepowania cywilnego) oplat, pobieranych za wszystko przez konsulaty RP -- to prezydent wcale nie musi sie zgodzic. Ustawa nie przewiduje tez zadnego okreslonego terminu na podjecie decyzji, a ewentualna decyzja odmowna jest niezaskarzalna do jakichkolwiek polskich sadow.

Komunistyczne poczatki procedury
Procedura zrzekania sie obywatelstwa polskiego ma swoje historyczne poczatki w gomulkowskich jeszcze przepisach wykonawczych do ustawy z 15 lutego 1962 roku. W wyraznie celowy sposob procedura ta zostala zaprojektowana tak, zeby byla jak najbardziej klopotliwa i kosztowna dla petenta. Nie wymyslono jej po to, zeby komukolwiek cokolwiek zalatwic -- i tak juz zostalo, mimo uplywu ponad 40 lat i zmiany ustroju. W mysl przepisow, zamieszkaly na drugim koncu swiata petent ma absurdalnym wysilkiem wydzierac z gardla polskiej administracji panstwowej zalaczniki do wniosku o zgode prezydenta na zrzeczenie sie obywatelstwa polskiego tylko po to, zeby je zaraz potem z powrotem przedstawic polskiej administracji panstwowej, bo inaczej administracja nie nada wnioskowi biegu .

Administracyjne utrudnienia
Rozporzadzenie Prezydenta RP z 14 marca 2000 roku wymaga, by obywatel polski, ktory pragnie zrzec sie obywatelstwa, przedstawil prawie identyczny zestaw dokumentow, jak cudzoziemiec, ktory pragnie uzyskac obywatelstwo polskie, czyli naturalizowac sie w Polsce. Wladza panstwowa RP wyraznie nie dostrzega, lub lekcewazy konstytucyjna roznice pomiedzy NABYCIEM a UTRATA obywatelstwa polskiego.
Konstytucja RP pozwala w art. 34, ust. 1, na ustanowienie warunkow nabycia obywatelstwa droga nadania -- bez takiego upowaznienia konstytucyjnego niemozliwe byloby ustawowe ustanowienie szczegolowych warunkow naturalizacji cudzoziemcow w Polsce.
Lecz, dla ochrony obywatela przed samowola wladzy wykonawczej, Konstytucja RP nie pozwala (art. 34, ust. 2) na ustanowienie warunkow utraty obywatelstwa. Gdyby takie konstytucyjne upowaznienie istnialo, wowczas wladza ustawodawcza moglaby bez problemu obejsc konstytucyjny zakaz pozbawiania obywatelstwa przez uchwalenie odpowiedniej ustawy.
Prawo obywatela do zrzeczenia sie obywatelstwa polskiego bez dodatkowych warunkow*** jest zatem dodatkowa konsekwencja intencji ustawodawcy wyrazonej w art. 34, ust. 2. Ten niewygodny dla siebie szczegol konstytucyjny administracja panstwowa RP skrzetnie ignoruje i uzaleznia zrzeczenie od pokonania szeregu administracyjnych utrudnien -- warunkow niestotnych merytorycznie, ale za to ogromnie klopotliwych i kosztownych dla petenta.
Wladze chca, aby osoba, ktora juz za chwile ma przestac byc obywatelem polskim -- przedtem zarejestrowala w polskich urzedach stanu cywilnego swoje zagraniczne malzenstwo oraz narodziny za granica swoich dzieci, ktore czesto nie maja juz nic wspolnego z Polska. Po co urzednikom ta szczegolowa wiedza o rodzinie osoby, ktora nie chce byc obywatelem? Diabli wiedza.

Obywatel po rozwodzie
Jesli ktos przed wielu laty rozwiodl sie za granica, to ma teraz uzyskac zatwierdzenie zagranicznego wyroku rozwodowego przez polski sad, zanim panstwo zezwoli mu, lub nie, na rezygnacje z obywatelstwa polskiego. Sad ma zas prawo zagranicznego wyroku rozwodowego sprzed dwudziestu czy wiecej lat nie uznac, i zazadac, by petent rozwiodl sie ze swoja byla malzonka jeszcze raz, tym razem przed polskim sadem. Jesli rozwiedziony przed wielu laty w USA, Kanadzie czy Australii Polak w miedzyczasie ozenil sie ponownie, to tym gorzej dla niego, bo, technicznie rzecz biorac, zostal w ten sposob bigamista wedlug prawa polskiego. Po co wladzy orzeczenie polskiego sadu o rozwodzie bylego obywatela, dajmy na to Australijczyka polskiego pochodzenia, z jego np. kanadyjska zona, przed 20 laty? Diabli wiedza.

Wlasnorecznie napisany zyciorys
Wladza zyczy sobie rowniez otrzymac od obywatela rezygnujacego z obywatelstwa polskiego jego WLASNORECZNIE sporzadzony zyciorys i fotografie paszportowe. Po co panstwu zyciorys bylego obywatela i dlaczego ma byc, w dobie komputerow, koniecznie pisany wlasnorecznie? Po co panstwu wiedza, jak dzis wyglada byly obywatel, ktory wyemigrowal z Polski 20 czy 30 lat temu, i czy umie pisac? Diabli wiedza.

Relikt komunistycznego prawodawstwa
Cala ta procedura obowiazkowego blagania przez poddanego z czapka w reku o zmilowanie pana prezydenta, to klasyczny relikt komunistycznego prawodawstwa i komunistycznych stosunkow panstwo-obywatel:
"My - panstwo, wladza i sila, a wy - emigrant, znaczy dezerter, zdrajca i pluskwa. A jak wy, znaczy ta pluskwa, tym naszym obywatelstwem... znaczy... tego... ta nasza wspolna Ojczyzna... gardzicie, to my wam tutaj zaraz pokazemy, gdzie raki zimuja i kto tu rzadzi".
No i pokazuja.

Pokazywanie, kto tu rzadzi
Dla porownania - obywatel USA moze, na wlasne zyczenie, zrzec sie obywatelstwa amerykanskiego w piec minut, za darmo, w kazdej ambasadzie USA, podpisujac odpowiednie oswiadczenie w obecnosci amerykanskiego urzednika konsularnego. Bez potrzeby zgromadzenia sterty zbednych dokumentow i zawracania nimi glowy prezydentowi Stanow Zjednoczonych oraz wytrzasania sie nad sprawa przez dwa lata przez gromady urzednikow w paru ministerstwach -- tak jak sie to dzis robi w Polsce. Panstwo amerykanskie jakos nie odczuwa z tego powodu zadnego zagrozenia. Zwiezla instrukcja, jak sie zrzec obywatelstwa amerykanskiego, jest wydrukowana na stronie 4 paszportu amerykanskiego, punkt 5 pouczenia.
Podstawowa roznica kultury politycznej miedzy RP a USA jest naturalnie taka, ze Stany Zjednoczone od 225 lat uwazaja, iz obywatel jest podmiotem, a nie przedmiotem wladzy -- zas panstwo to zwiazek wolnych obywateli zawiazany ku wspolnej korzysci. W zwiazku z czym wladze amerykanskie nie odczuwa potrzeby, by swemu obywatelowi co chwila przypominac, kto nim rzadzi.

Obywatel amerykanski jako suwerenny podmiot wladzy, o niczyja laskawa zgode na rezygnacje ze swojego obywatelstwa -- upraszac nie musi. On tylko formalnie zawiadamia wladze USA o podjeciu swojej suwerennej decyzji o zrzeczeniu sie obywatelstwa amerykanskiego. Prawo amerykanskie nie pozwala rzadowi USA na nie przyjecie tej decyzji do wiadomosci, albo na zignorowanie jej skutkow prawnych.
Oczywiscie, zrzeczenie sie obywatelstwa USA na ewentualne zobowiazania prawne lub finansowe (np. zalegle podatki) wobec Stanow Zjednoczonych lub obywateli USA zupelnie nie wplywa. Kto byl winien komus w USA, na przyklad, alimenty jako obywatel amerykanski, ten dalej jest winien te same alimenty jako obywatel obcy. Kto byl dluzny skarbowi panstwa USA jakies pieniadze jako obywatel amerykanski, ten jest dalej winien skarbowi panstwa USA te same pieniadze jako obywatel obcy.
W normalnym kraju -- USA, Kanadzie czy Australii -- kazdemu wiadomo od dziecka, urzednikom panstwowym tez, ze panstwo rzadzi nie OBYWATELAMI, tylko W IMIENIU OBYWATELI, a to kolosalna roznica. W Polsce, administracja panstwowa i jej urzednicy czuja sie suwerenem, upajaja sie panstwowoscia, wladza, trzymaniem w reku i uzywaniem narzedzi przymusu panstwowego. Nie rzadza, lecz panuja.

Odziedziczony poddany
Anachroniczne podejscie panstwa do obywatela zostalo w Polsce przejete jeszcze po zaborcach. Przed odzyskaniem niepodleglosci w 1918 roku, Polacy byli dla trzech zaborczych imperiow -- Rosji, Niemiec i Austro-Wegier -- nie obywatelami, tylko poddanymi, w dodatku mniejszosciowymi. Interes panstwowy mocarstw zaborczych wymagal trzymania krnabrnych mniejszosci z odleglych prowincji imperium krotko, zeby sie nie zbuntowaly. Stosowano wiec odpowiednia do tego celu praktyke administracyjna. Po odzyskaniu niepodleglosci, traktowanie obywatela jako poddanego odziedziczono po zaborcach wraz z polskimi urzednikami, ktorzy utworzyli aparat administracyjny nowo niepodleglego panstwa polskiego. Poniewaz dla urzedu daleko wygodniejszy jest subordynowany poddany niz suwerenny obywatel, praktyka administracji zaborczej przeszla w Polsce w ponadczasowy i ponadustrojowy obyczaj. Stosunki panstwo-obywatel wygladaly mniej wiecej tak samo w suwerennej II RP (1918-39) i zaleznego od Moskwy PRL-u (1945-89), jak wygladaja teraz, w suwerennej III RP, od 1989 roku -- praktycznie panstwo ma wszystkie prawa, zas obywatel przede wszystkim ma obowiazki.
No dobrze, ale po dlugim marszu historii Polacy sa w koncu teraz u siebie, nie sa w Polsce w mniejszoscia, panstwo jest niepodlegle i suwerenne, to juz nie sa peryferie jakiegos imperium, Przywislanski Kraj czy c.k. Galicja i Lodomeria -- teraz buntowac sie nie ma przeciw komu. Czas, zeby polska administracja panstwowa zrozumiala, ze obywatel jest podmiotem -- pracodawca urzednikow, a nie przedmiotem administracji imperialnej, kolonialnej czy okupacyjnej.

Przeskoczenie tego jednego schodka cywilizacyjnego -- czyli zrozumienie przez polska klase polityczna i urzednicza, ze OBYWATEL NIE JEST WLASNOSCIA PANSTWA, wiec panstwo nie moze go trzymac na krotkiej smyczy ani sila, ani podstepem, ani przez udawanie, ze wladza nie wie, o co chodzi -- zajmie RP zapewne jeszcze ze dwa pokolenia. Takich cywilizacyjnych schodkow do przeskoczenia jest w kraju znacznie wiecej, zanim Polska znormalnieje.

Nadzieja zwiazana z ewentualnym wstapieniem Polski do Unii Europejskiej nie polega na perspektywie przyjazdu z Brukseli wagonow pelnych euro, tylko na szansie, ze byc moze Unia zmusi Polske do podskoczenia na niektore z tych schodkow. Na razie, stosunki panstwo-obywatel, jak wiele innych rzeczy w Polsce, sa przeniesione zywcem z okresu panowania Jewo Impieratorskowo Wieliczestwa Mikolaja I. Byc moze dlatego niektorzy boja sie w Polsce Unii jak diabel swieconej wody, bo znaja tylko taki sposob sprawowania wladzy i innego sobie wyobrazic nie moga, wiec czuja sie zagrozeni.

Wkrotce 50 milionow obywateli RP
Nota bene. Moze ktos w Warszawie wyobraza sobie, ze za dwa, trzy albo piec lat, z pokerowa twarza oznajmi w Brukseli, iz nieprawda jest, jakoby Polska miala 38 milionow obywateli -- bowiem w rzeczywistosci Polska ma teraz ponad 50 milionow. A to dlatego, poniewaz Warszawa jednostronnie oglosila, ze 11-14 milionow obywateli panstw zamorskich -- USA, Kanady, Australii czy panstw Ameryki Poludniowej -- urodzonych w Polsce lub pochodzenia polskiego, sa obywatelami RP, a tym samym obywatelami Unii Europejskiej! To, ze ani tych obywateli ani Unii nie pytano w tej sprawie o zdanie, a wszelkie proby rezygnacji z obywatelstwa polskiego udaremniono przy pomocy urzedowego kretactwa moze nie miec znaczenia...
 Taki stan rzeczy nigdy nie , a nawet wrecz przeciwnie poglebi sie -- poniewaz zgodnie z ustawodawstwem RP wystarczy miec jednego z rodzicow z obywatelstwem polskim, by potomkowie tej osoby dziedziczyli to obywatelstwo w nieskonczonosc! Jesli ktos jest ciekawy, moze dosc latwo obliczyc po ilu latach polowa ludnosci Ziemi bedzie w ten sposob, technicznie rzecz biorac, obywatelami polskimi z mocy tej dziwnej ustawy.
A to sie dopiero Unia ucieszy, w 2004 lub 2007 roku, z dodatkowych 11-14 milionow obywateli uprawnionych do glosowania do Parlamentu Europejskiego, podejmowania pracy i zamieszkania we wszystkich panstwach czlonkowskich Unii -- o ktorych nikt w Brukseli podczas negocjacji polskiego czlonkostwa UE nie wiedzial.

A moze chdzi o pieniadze?
Jesli w Warszawie jawi sie komus, jak to bedzie pieknie, kiedy sie po przystapieniu do Unii te 11-14 milionow Polakow za granica, ich dzieci, wnuki i prawnuki opodatkuje po wieczne czasy ku wiekszej chwale polskiego skarbu panstwa, to doradzam zimny prysznic i zapoznanie sie, jak placi swoje podatki na przyklad obywatel brytyjski stale mieszkajacy w Stanach Zjednoczonych i posiadajacy rowniez obywatelstwo amerykanskie. Otoz placi je tam gdzie stale mieszka, czyli w USA, wedlug amerykanskich stawek -- a Zjednoczone Krolestwo, w ktorym podatki sa wyzsze od amerykanskich, moze mu w tej kwestii nagwizdac, jak mawia z wlasciwym sobie humorem lud polski.
Dokladnie tak samo bedzie z "przymusowymi" obywatelami polskimi, poniewaz nikt dla przyjemnosci Warszawy nie zmieni podstaw prawa miedzynarodowego oraz kilkudziesieciu umow bilateralnych i wielostronnych. Zaden sad unijny nie uwierzy takze, ze na przyklad Polak ze Stanow Zjednoczonych w rzeczywistosci mieszka w Polsce, bo sie nie wymeldowal uciekajac z PRL, na przyklad w 1964 roku, zas w USA przebywa od czterdziestu lat jedynie turystycznie i czasowo.

To usilowanie utrzymania Polonii oraz dzieci czy wnukow Polakow za granica na krotkiej smyczy obywatelstwa polskiego sila lub wykretem -- nie sluzy zatem niczemu.
__________________________________________
* Polskiego obywatelstwa nie mozna w zaden sposob pozbawic nikogo WBREW JEGO WOLI (podstawa: Konstytucja RP, art. 34, ust. 2). Dawniej mozna bylo tak uczynic, ale od czasu wejscia w zycie w 1997 roku nowej Konstytucji RP, aby odebrac komus obywatelstwo polskie, trzeba by najpierw wprowadzic poprawke do konstytucji.
** Podstawa prawna: Rozporzadzenie Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej z dnia 14 marca 2000 roku w sprawie szczegolowego trybu postepowania w sprawach o nadanie lub wyrazenie zgody na zrzeczenie sie obywatelstwa polskiego oraz wzorow zaswiadczen i wnioskow (Dz.U. Nr 18, poz. 231), wydane na podstawie art. 18a ustawy z dnia 15 lutego 1962 r. o obywatelstwie polskim (Dz.U. Nr 10, poz. 49 z 1990 r., Nr 34, poz. 198 z 1997 roku, Nr 114, poz. 739 i Nr 106, poz. 668 z 1998 r.)
*** Konstytucja nie pozwala na ustanowienie dodatkowych warunkow utraty obywatelstwa, wymaga jedynie zgody prezydenta na zrzeczenie sie.

Stary Wiarus
staryw@hotmail.com


TST, Vol. 9, Issue No. 26/2002


The Summit Times

E-mailSalski@dnai.com


© Copyright 2002 by Andrzej M. Salski