Bohaterki Lubelszczyzny Kobiety Lubelszczyzny represjonowane w latach 1944-56 doczekaly sie pierwszej publikacji ukazujacej w sposob calosciowy ich martyrologie. Zofia Leszczynska i Janina Kielbon wydaly pierwsza czesc planowanej trylogii. Ksiazka zawiera ponad 180 biogramow represjonowanych kobiet, a takze bogaty material dokumentacyjny w postaci zdjec, odbitek wyrokow, owczesnej prasy i plakatow.
Nie zawiadomila w pore wladzy
Kobiety dostawaly sie do stalinowskich wiezien roznymi drogami. Wiele dzialalo czynnie w konspiracji, pracowalo w Komendzie Okregu AK, byly laczniczkami, szyfrantkami, sanitariuszkami. Wiekszosc z nich wpadla w "kotlach" organizowanych przez bezpieke. Niektore zostaly aresztowane w swoich domach na skutek donosow czy wymuszonych torturami zeznan towarzyszy broni.
Kobiety szly za kraty rowniez jako zony, matki czy siostry czlonkow organizacji niepodleglosciowych. šadne ludzkie wzgledy nie byly tu brane pod uwage. Bezpieka potrafila aresztowac matke za to, ze - tak jak Zofia Pakula - poczestowala chlebem i mlekiem poszukiwanego przez UB syna. Skazano ja na 5 lat wiezienia, ktore odsiedziala w calosci.
"Przestepstwa", jakie przypisywano kobietom, sprowadzaly sie do kilku rodzajow. Wanda Gan, 17-letnia czlonkini AK, zostala skazana na 10 lat wiezienia za to, ze "brala czynny udzial w zwiazku majacym na celu obalenie demokratycznego ustroju Panstwa Polskiego". Pod zarzutem "przynaleznosci do nielegalnej organizacji NSZ, majacej na celu obalenie ustroju panstwa polskiego, w charakterze laczniczki i sanitariuszki" aresztowano i przetrzymywano w wiezieniu na Zamku przez ponad rok Zofie Jaroslawska i jej siostre Walerie Tomaszewska.
Czestym powodem aresztowan kobiet byla pomoc udzielana partyzantom. Jednej ze skazanych zarzucono, ze "dala kolacje i schronienie w swoim domu przez okres 1 godziny", co kosztowalo ja 5 lat wiezienia. Siostry Janina i Maria Brzozowskie siedzialy za "udzielanie zapomog czlonkom organizacji WiN". Po raz pierwszy zostaly aresztowane w 1944 r. i skazane na 3 lata wiezienia. Wywieziono je do Wronek i... zwolniono na mocy amnestii z 1945 r. Sytuacja powtorzyla sie rok pozniej. Znow siostry trafily za kraty, po czym zostaly wypuszczone. Po raz trzeci aresztowano juz tylko jedna z nich, Marie. - Siostry Brzozowskie zmarly kilka lat temu jako osoby samotne i nie pozostaly po nich nawet fotografie - mowi z zalem pani Zofia Leszczynska.Pieklo kobiet
Doktor Kazimiere Litwiniukowa aresztowano wraz z corka i synem na poczatku sierpnia 1944 r. Namierzono w jej domu radiostacje Komendy Okregu AK. Syna radiotelegrafiste od razu wywieziono do ZSRS, a ona trafila do "polowoj tiurmy" (wiezienia polowego) we wsi Krasnowka w powiecie wlodawskim, a nastepnie w Worstach pod Radzyniem. Wiezniow przetrzymywano tam w glebokich, nieoszalowanych dolach wykopanych w ziemi i przykrytych z gory deskami. Z dolu mozna bylo wydostac sie tylko po drabinie. Przebywajac w takich warunkach, wiezniarki byly nie tylko cale wybrudzone ziemia, ale tez wysmarowane sadzami z lampy kopcacej i oblepiajacej wszystko tlusta sadza. Rano wyprowadzano je do latryny, obok ktorej stala beczka z woda. Wszystkie po kolei myly sie w tej jednej beczce.Corke dr Litwiniukowej zwolniono, a ja sama skazano w Zwiazku Sowieckim na 10 lat ciezkiego wiezienia. Do kraju udalo jej sie wrocic w 1947 r.
Warunki panujace w wiezieniu na Zamku, o niebo lepsze niz w "dolach", tez uragaly jakimkolwiek standardom. Kobiety przebywaly w zatloczonych malych celach, w ktorych za ubikacje sluzyl smierdzacy kubel. W niektorych celach nie bylo tez lozek ani pryczy i wiezniarki spaly na zmurszalej, brudnej podlodze, rojacej sie od insektow. Uprzykrzaly im zycie szczegolnie pluskwy.Jeszcze gorzej bylo w wiezieniu NKWD na ul. Krotkiej, gdzie kobiety przetrzymywano zamkniete w piwnicach. Zdarzaly sie tez przypadki, ze umieszczano je w celach ogolnych z mezczyznami. W areszcie NKWD na ul. Szopena czesc z nich miala przydzielonego "bojca", ktory dzien i noc siedzial razem z nimi w celi. Gdy u przesluchiwanej w siedzibie NKWD Janiny Engelking-Tomczak lekarz stwierdzil skrajne wyczerpanie, otrzymala arkusz papieru, aby nie lezec bezposrednio na cemencie. Byla wtedy w stanie blogoslawionym...
Jak wspomina wieziona na Zamku Lubelskim Irena Antoszewska-Rembarzowa, w czasie przesluchania kazano jej sie rozebrac. Nie chciala zdjac plaszcza, pod ktorym miala koszule nocna cala we krwi z powodu pluskiew. Choc widac bylo, ze spodziewa sie dziecka, prowadzacy sledztwo Sowiet bil ja po glowie do nieprzytomnosci. W trakcie procesu Irena Antoszewska zostala uniewinniona. Aresztowano ja jeszcze dwukrotnie, za kazdym razem poddajac brutalnemu sledztwu. Po zatrzymaniu w 1949 r. w Gdansku sledztwo trwalo 2 lata. Zwolniono ja dopiero na sali sadowej.
Rodzinne dramaty
Represje wobec kobiet czesto laczyly sie z rodzinnymi dramatami. Ich skutkiem byly osierocone dzieci, rozbite malzenstwa, trudne do opisania tragedie.
Stefania Zarzycka zostala aresztowana w kwietniu 1949 r. wraz z mezem Wladyslawem za ukrywanie partyzantow WiN, m.in. "Uskoka". Byla w stanie blogoslawionym. Maltretowana i torturowana podczas sledztwa urodzila corke Magdalen, a sama zmarla w maju 1949 r. Ojciec odebral corke z sierocinca dopiero w 1956 r., kiedy wyszedl na warunkowe zwolnienie. Choc w domu zostaly starsze dzieci, majatek Zarzyckich skonfiskowano i rozgrabiono.
Rownie okrutnie komunistyczna wladza obeszla sie z Maria i Bogumilem Korniakami. Obydwoje skazano na kare smierci. Na mezu wyrok zostal wykonany, zonie, ktora spodziewala sie dziecka, kare zamieniono na dozywocie. Urodzila w wiezieniu na Zamku coreczke Bogumile, ktora pozwolono zabrac rodzicom meza. Odsiedziala w wiezieniu 8 lat. Corka wspomina, ze po raz pierwszy zobaczyla matke w 1955 r.Tragiczna jest tez historia aresztowanych Romana i Heleny Jaroszynskich. Jego wywieziono do Warszawy i tam zostal skazany na kare smierci. Wyrok wykonano w maju. W czerwcu osadzona na lubelskim Zamku Helena urodzila corke Antonin. We wrzesniu byla sadzona z coreczka na reku. Na procesie dowiedziala sie, ze maz zostal rozstrzelany. Dostala 3 lata tylko dlatego, ze nie doniosla na meza.
Wierni do konca
Na wiesc o aresztowaniu i wywiezieniu do Rosji meza, gen. Kazimierza Tumidajskiego, Janina Tumidajska w pazdzierniku 1944 r. pod niemieckim ostrzalem przedzierala sie w kierunku Lublina, gdzie miala zamiar interweniowac w sprawie malzonka u owczesnych komunistycznych wladz. Szukajac kontaktow, przypadkowo trafila na "kociol" NKWD i wyladowala w siedzibie slynnej sowieckiej katowni na ul. Szopena. Nie ulegla psychicznemu terrorowi, a w czasie przesluchania, gdy spytano ja, co zrobila dla Polski, odpowiedziala z duma: "Dalam meza i dzieci, czy to malo"? Jej maz, gen. "Marcin", zginal na "nieludzkiej ziemi", syna rozstrzelali w publicznej egzekucji Niemcy, a corka przezyla oboz w Ravensbruck.Losy Janiny i Wladyslawa S iemaszkow to cala wojenna epopeja. Za dzialalnosc w Zwiazku Walki Zbrojnej w listopadzie 1940 r. oboje zostali skazani przez Wojskowy Sad Obwodowy w Lucku wraz z trzynastoma innymi osobami na kare smierci. W wiezieniu pobrali sie, a slubu udzielil im - skazany na smierc i pozniej rozstrzelany - ks. Jozef Czurko z Wlodzimierza Wolynskiego. Ceremonia odbyla sie za pomoca alfabetu wieziennego wystukiwanego przez sciany cel. Oboje uszli z zyciem, cudem unikajac losu 2.800 wiezniow Lucka rozstrzelanych przez NKWD przed wejsciem Niemcow do miasta. Przez cala okupacje niemiecka prowadzili antyniemiecka dzialalnosc konspiracyjna, od grudnia 1943 r. w strukturach 27. Wolynskiej Dywizji Piechoty AK. W kwietniu 1944 r. Janina dostala sie do niewoli niemieckiej. Uciekla z obozu przy ul. Krochmalnej w Lublinie. Kilka miesiecy pozniej zostala znow aresztowana, tym razem wraz z mezem i juz przez NKWD. Znow siedzieli razem, choc w osobnych celach, w katowni NKWD przy ul. Szopena. Ona po kilku miesiacach zostala zwolniona, a on dostal 5 lat. Wyszedl na wolnosc po okolo roku na mocy amnestii. Panstwo Siemaszkowie zyja do dzis w Warszawie. Wladyslaw Siemaszko wraz z corka Ewa wydali w ubieglym roku monumentalna dwutomowa prac pt. "Ludobojstwo dokonane przez nacjonalistow ukrainskich na ludnosci polskiej Wolynia 1939-1945".
Dozywotnia rozlaka zakonczyly sie wojenne peregrynacje Zygmunta i Stefanii Broniewskich. Jako bogaci wlasciciele majatku w Garbowie k. Lublina przez cala okupacje niemiecka wspomagali finansowo rozne ugrupowania Polski Podziemnej, caly czas czynnie uczestniczac w konspiracji. W lipcu 1944 r. Stefania w obawie przed Sowietami wyjechala do Warszawy, dajac dowody niezwyklej odwagi w czasie Powstania Warszawskiego. Meza odnalazla w Krakowie. General Zygmunt Broniewski od listopada 1944 r. pelnil funkcje komendanta glownego Narodowych Sil Zbrojnych. Zagrozony aresztowaniem w sierpniu 1945 r. przedostal sie do Francji. šona usilowala podazyc za nim, lecz aresztowano ja przy probie przekroczenia granicy. Nie spotkali sie juz wiecej. W sledztwie Stefania nie ujawnila zadnych kontaktow. Dostala 10 lat. Choc amnestia z 1947 r. obnizyla jej wyrok do 4 lat, w niejawnym procesie w 1949 r. "dolozono" kolejne 10. Przesiedziala w wiezieniu 10 lat, w tym 4 w izolatce. Wyszla na wolnosc jako osoba nieuleczalnie chora w 1955 r. Jej maz zmarl we Francji w 1949 r.
Niepowodzeniem zakonczyly sie heroiczne proby ratowania przez Henryke Siwiec zycia swojego meza - Stanislawa. Aresztowana w tym samym czasie co maz, lecz wkrotce zwolniona Henryka, bedac w stanie blogoslawionym, odwiedzala wszystkich komunistycznych dygnitarzy urzedujacych w Lublinie, nie wylaczajac Bieruta, i blagala o zycie skazanego na smierc meza. Bezskutecznie. Niecaly tydzien po procesie wyrok wykonano. W liscie pozegnalnym Stanislaw Siwiec pisal m.in: "Rys, Najukochansza zono i najdzielniejszy czlowieku, pisze do ciebie po raz ostatni przed smiercia - Wielka Nieznana. šonus malenka i Ty, Najukochansza z Najlepszych Matek - Matko Kochana - nie rozpaczajcie - Bog tak chcial! Milosc zada ofiary! Gin za to, co najglebiej czlowiek ukochac moze - za sprawiedliwosc, dobro i piekno w swiecie...".
- Chcialabym, aby to wydawnictwo stalo sie swojego rodzaju pomnikiem dla tych wszystkich kobiet, ktore w latach 1944-56 tu na Lubelszczyznie dotknely komunistyczne przesladowania - mowila Zofia Leszczynska. - Ich losy przewaznie nie sa znane. Te z nich, ktore przezyly, wiadomo, powrocily z wiezien do domow, wychodzily za maz, rodzily i wychowywaly dzieci; zapracowane wolaly nie wspominac tego, co przeszly. A przezyly prawdziwe pieklo.
Adam Kruczek
__________________
Janina Kielbon, Zofia Leszczynska, Kobiety Lubelszczyzny represjonowane w latach 1944-1956, t. 1, Wydawnictwo Test, tel. (81) 532 15 31Nasz Dziennik, 21 sierpnia 2002, Nr 194
© Copyright 2002 by Andrzej M. Salski