Wybielanie Niemiec kosztem Polski
Jerzy Robert NowakOzdoba numeru 48. Arcanow jest obszerny tekst dwoch profesorow filozofii Zbigniewa Musiala i Boguslawa Wolniewicza: Niepokojace fakty wokol Polski. Obaj autorzy, opierajac sie na rozlicznych przykladach, wskazuja na wyrazne dzialania roznych wplywowych zagranicznych gremiow zmierzajacych do oczernienia Polski i Polakow, aby wybielic role Niemcow w II wojnie swiatowej. Wskazuja przy tym m.in. na od dawna stosowane pojecie "zbrodnie nazizmu" zamiast "zbrodnie niemieckie" i coraz czestsze wystepowanie z oszczerczym okresleniem "polskie obozy zaglady" zamiast "niemieckie obozy zaglady" (nawet w Centrum Szymona Wiesenthala).
W ocenie profesorow Musiala i Wolniewicza: "Nieodparcie narzuca sie mysl, ze wskazane okreslenia stanowia czesc szerokiej i od lat prowadzonej akcji propagandowej, ktorej przyswieca jeden jasno okreslony cel: odciazyc Niemcow od ich zwiazku sprawczego z zaglada Zydow europejskich, a w to miejsce obciazyc tym zwiazkiem Polakow. Propagandowo usiluje sie tu podstawic w opinii swiatowej &laqno;Polske» za &laqno;Niemcy» - w tym kontekscie. Nazwijmy te operacje &laqno;podstawianiem Polski».
Polske podstawia sie do kontekstu zaglady, oczywiscie, nie w drodze jakiejkolwiek racjonalnej argumentacji. W swietle historii nie mialoby to zadnego pokrycia w faktach. Operacja polega wylacznie na zabiegach psychotechnicznych, przez ktore zmierza sie do wytworzenia w swiadomosci spolecznej i opinii publicznej stosownego automatyzmu asocjacyjnego. Chodzi o to, by z czasem wielka zaglada przestala sie kojarzyc ludziom z Niemcami - jako krajem i ludem - a zaczela kojarzyc sie z Polska i Polakami. I to tylko z nimi!
Psychotechnicznego zabiegu podstawienia dokonuje sie w dwu krokach. Przede wszystkim trzeba sprawic i zadbac, zeby wszedzie tam, gdzie mowa jest o "zagladzie Zydow", pojawialo sie rowniez zawsze slowo "Polacy" lub "Polska". W ten sposob psychologicznie powstaje skojarzenie w jedna strone: "Zaglada" to znaczy &laqno;Polska»!
Obaj naukowcy odniesli sie tez bardzo krytycznie do sposobu przedstawiania przez IPN Kieresa odpowiedzialnosci za zbrodnie w Jedwabnem, w tym do tzw. koncowych ustalen IPN, ogloszonych podczas konferencji w Bialymstoku, piszac: "Wielka powsciagliwosc w okreslaniu roli Niemcow w Jedwabnem kontrastuje w &laqno;koncowych ustaleniach» z kategorycznym okresleniem roli Polakow: udzial polskiej ludnosci byl decydujacy. Nic wiec dziwnego, ze amerykanska agencja Associated Press - jak pisze Danilowicz - opublikowala natychmiast material pt. "Polacy, nie nazisci, oskarzeni o masakre w 1941 r." Czyta sie w nim, ze - wedlug ustalen polskiego Instytutu Pamieci Narodowej - to Polacy, nie Niemcy, dokonali masakry w Jedwabnem; i ze zatem podstawowa teza Grossa w tej sprawie znalazla potwierdzenie.
Trudno pojac, jak IPN mogl byl wystapic z takim "ustaleniem koncowym". Prawde o Jedwabnem - i wszystkich wydarzeniach podobnych - trzeba ujawniac bez ogrodek, nie liczac sie z niczyim interesem ani uczuciem. Ale nie sposob przystac na tendencyjne pomniejszanie roli Niemcow kosztem powiekszania roli Polakow. Przeczyloby to ogolnej wiedzy historycznej i jednoznacznemu swiadectwu dokumentow - choc moze nie tych, ktore "badali" funkcjonariusze IPN. Udzial Polakow w jedwabienskim mordzie byl rzekomo "decydujacy". Ale co to znaczy? Znaczy, ze od nich tylko zalezalo, czy mord zostanie dokonany - a nie od Niemcow. To Polacy - zdaniem IPN-u - postanowili zaglade tamtejszych Zydow, a gdyby jej nie postanowili, Zydzi ci by ocaleli. Jest to ustalenie absurdalne. To jakby rzec, ze w mordzie katynskim decydujaca byla rola pewnych lejtenantow z NKWD; i ze gdyby nie oni, oficerowie by ocaleli. (...)
Tonacje bialostockiej konferencji prasowej i jej "Ustalen koncowych" najlepiej oddaje wlasnie ow tytul "Zaglada Zydow w Jedwabnem: Jednak sasiedzi", zamieszczony wielkimi literami na pierwszej stronie dziennika Rzeczpospolita z 10 lipca 2002 r. Znaczy on tyle, co: A jednak Gross mial racje! Tak tez slusznie odczytal owe "Ustalenia" sam Gross, ktory w tym samym numerze dziennika stwierdza z satysfakcja, ze "ustalenia sledztwa to oficjalne imprimatur dla relacji zawartej w ksiazce". Konferencja w Bialymstoku nie tylko dala falszywe imprimatur tendencyjnej i wyraznie antypolskiej ksiazce Grossa. Stworzyla tez falszywy pozor, jak gdyby strona polska chciala w sprawie Jedwabnego cokolwiek zaciemnic lub zataic.
Nie chodzi nawet o to, ze - jak tam powiedziano - "ustalenie liczby ofiar nie bedzie mozliwe", i ze dano tym samym owemu Grossowi podstawe, by glosic, iz "prawdopodobnie nigdy nie bedziemy wiedziec, ilu Zydow zginelo". Chodzi o to, ze w tym miejscu nalezalo w takim "ustaleniu koncowym" powiedziec jasno cala prawde: ze ustalenie dokladnej liczby ofiar zostalo udaremnione przez strone zydowska. Z chwila bowiem, gdy w czerwcu 2001 r. prace torunskich archeologow zaczely wskazywac, ze liczba ta jest wielokrotnie nizsza od podawanej przez Grossa ("tysiac szesciuset jedwabinskich Zydow zamordowali nie zadni hitlerowcy, tylko spoleczenstwo - polscy sasiedzi zydowskich ofiar") - z ta chwila strona zydowska sprzeciwila sie stanowczo dalszemu archeologicznemu badaniu grobu, powolujac sie na grubo szyty pretekst religijny.
Nie chodzi nam tez o groteskowa znowu informacje prokuratora Ignatiewa, ze "formalnie zamknie sledztwo po otrzymaniu z Izraela danych pozwalajacych ustalic minimalna liczbe ofiar masowego mordu na Zydach". - Jakze to? To w Izraelu wiedza lepiej niz w Polsce, ilu ofiar kosci leza w masowym grobie na Podlasiu? I czy da sie to lepiej stwierdzic zaocznie niz wyprobowanymi metodami archeologii?
Fakt, ze w tak waznej i dramatycznej sprawie nie dopuszczono do ustalenia prawdy, jest horrendalny. A fakt, ze strona polska na to przystala, swiadczy, jak potezna musiala byc na nia presja polityczna".
Po tej analizie i po wyliczeniu roznych innych zagrozen dla Polski (m.in. zwiekszonych naciskow dla uczczenia dramatu Niemcow wysiedlonych po 1944 r.) obaj naukowcy pisza: "Nad Polska gromadzi sie chmura. Jest niewyrazna i mozna rozsadnie powatpiewac, czy to nie zludzenie, a obawy z nia zwiazane - niepotrzebne. Obawy te sa przy tym calkiem niezalezne od tych, jakie niektorzy zywia w zwiazku z wejsciem do Unii Europejskiej. Podobne sa tylko o tyle, ze rodzi je niepokoj, czy czasem ktos nie probuje zalatwiac tu swoich interesow naszym kosztem.
My te obawy w kazdym razie zywimy. A utwierdza nas w nich okolicznosc, ze widocznie odczuwaja je tez inni, skoro nawet prezydent RP w swym niedawnym wywiadzie dla Rzeczpospolitej uznal za stosowne i potrzebne zlozyc nastepujace oswiadczenie: "Stoimy zdecydowanie na stanowisku powojennego status quo zatwierdzonego przez wielkie mocarstwa w Poczdamie i nie moze byc od niego zadnych odstepstw".
To dobrze, ze stoimy tak zdecydowanie - ale na ile pewnie? Pierwsze zalezy od nas, drugie bynajmniej. Skoro padl porzadek jaltanski, to czy pozniejsze o pol roku zatwierdzenie go w Poczdamie jest swietsze? Juz przeciez widac, jak sprawe dostepu do Krolewca/Kaliningradu, bezposrednio nas przeciez dotyczaca, zalatwia sie bez ceremonii ponad naszymi glowami, nie baczac na nasze bezsilne piski i nadymanie sie - jak ongis Napoleon z Aleksandrem w Tylzy. Powiedza moze: "nie wywolujcie wilka z lasu". Ale wilki przychodza niewolane. Trzeba zdac sobie sprawe z przykrego faktu, ze rzeczywistym gwarantem naszych powojennych granic byl Zwiazek Radziecki. A kto teraz nim jest? Mysli sie: "Uklad Poczdamski". De Gaulle powiedzial kiedys Adenauerowi: "uklady miedzy panstwami sa jak mlode dziewczeta - z czasem wiedna". Nasze polozenie nie jest calkiem bezpieczne.
Z woli narodu i winy "Solidarnosci" pelnie wladzy maja dzis w Polsce ekskomunisci, dawna "komuna": w ich reku sa wszystkie jej instrumenty: prezydentura, rzad i sejm - a takze radio i telewizja. Jaki robia z nich uzytek? (...) krotko mowiac, dzialacze SLD maja swoj zywotny interes w tym, zeby sie Zachodowi przypodobac. I tak tez postepuja, a sluza im do tego propagandowo dwa srodki: ostentacyjnie demonstrowany libertynizm i dyskretnie markowany filosemityzm. Ten drugi naturalnie dlatego, ze na owe opiniotworcze centra powazny wplyw maja srodowiska zydowskie. To im SLD musi sie pokazywac jako partia judeolubna".
Vol. 10, Issue No. 29/2003
© Copyright 2002 by Andrzej M. Salski