Nieprawdziwe tezy Grossa
"Nasz Dziennik" wielokrotnie informowal juz o kolejnych etapach nieslawnej kampanii promujacej pelen antypolskich klamstw paszkwil Jana Tomasza Grossa "Sasiedzi". Zaczelo sie kilkanascie miesiecy temu od bezkrytycznie wyslawiajacych oszczerstwa Grossa tekstów w "Rzeczpospolitej" i "Gazecie Wyborczej". Potem antypolskie oskarzenia zostaly podjete przez prawdziwy rój autorów dyletantów w przeróznych mediach (od radia i telewizji po "Wprost" i "Tygodnik Powszechny"). Najbardziej groteskowy byl moment, kiedy specjalista od science fiction pisarz Stanislaw Lem "pouczal" w "Tygodniku Powszechnym" o rzekomej slusznosci tez Grossa prof. Tomasza Strzembosza, znanego historyka czasów II wojny swiatowej.
Stopniowo jednak do dyskusji wokól ksiazki Grossa zaczeli coraz liczniej wlaczac sie historycy, wskazujac na wiele bledów merytorycznych i warsztatowych J.T. Grossa. Przewazajaca czesc polskich historyków zabierajaca glos w dyskusji wokól "Sasiadów" (od prof. T. Strzembosza po P. Gontarczyka) jednoznacznie odrzucila tezy Grossa jako zafalszowane, dyskwalifikujac tez jego sprzeczne z zasadami prawdziwej nauki metody badawcze.
Ksiazka "Sasiedzi" Grossa, poza entuzjastycznym naglasnianiem w niektórych skrajnie szowinistycznych kregach zydowskich za granica, napotkala na ostre riposty ze strony prawdziwie wybitnych specjalistów od problematyki polsko-zydowskiej. Dosc przypomniec tu krytyczne uwagi na temat pracy Grossa, które wyszly spod pióra najslynniejszego zagranicznego badacza dziejów Polski Normana Davisa, czy najwybitniejszego amerykanskiego badacza historii Polski, autora "Zapomnianego holocaustu" Richarda C. Lukasa. Z bardzo ostra krytyka tez Grossa wystapil slynny zydowski naukowiec z USA prof. Norman G. Finkelstein, stwierdzajac, ze ksiazka Grossa "stala sie kolejna bronia 'Przedsiebiorstwa Holokaust' w wymuszaniu pieniedzy od Polski". Z bardzo ostrymi krytykami zafalszowan Grossa wystapili czolowi polscy naukowcy w USA: profesor Ivo Cyprian Pogonowski i historyk, profesor Marian Kamil Dziewanowski, autor dziel historycznych tlumaczonych na wiele jezyków, od angielskiego po chinski.
Coraz liczniejsze wystapienia naukowców w Polsce i za granica z krytyka ksiazki Grossa spowodowaly juz kilka miesiecy temu nagle wyciszenie fali entuzjastycznych panegiryków na temat antypolskiego paszkwilu. Temat Jedwabnego nagle, jakby za dotknieciem czarodziejskiej rózdzki, wyparowal z programów telewizji, radia, czasopism i dzienników najbardziej dotad zaangazowanych w eksponowaniu rzekomych polskich "win". Cala sprawa Jedwabnego stala sie nagle bardzo niewygodna dla rzeczników krajowego antypolonizmu, bo ujawniane coraz liczniej fakty dowodzily ogromnych wrecz rozmiarów falszów Grossa. Tylko jeden Adam Michnik postanowil "isc w zaparte" w wychwalaniu antypolskich "Sasiadów".
"Popisal sie" szokujacym wstepem do niemieckiego wydania ksiazki Grossa, w którym autora "Sasiadów" uznal za kontynuatora Mickiewicza i Slowackiego w dziele demaskowania polskich klamstw. W calym wstepie Michnika zabraklo nawet jednego zdania przyznajacego, jak wiele nieprawd zostalo udowodnionych autorowi "Sasiadów" przez polskich i zagranicznych naukowców, nie mówiac o jakze sprzecznych z jego twierdzeniami wynikach ekshumacji w Jedwabnem. W srodowisku "Gazety Wyborczej" posunieto sie nawet do usilnego forsowania Grossa jako kandydata na potencjalnego laureata Nagrody Nike. Ogloszony w dzienniku Michnika sondaz czytelników tej gazety mial rzekomo typowac Grossa na laureata Nike, na równi z Pilchem. Okazalo sie jednak, ze nawet tak bardzo dobrane pod wzgledem "poprawnosci politycznej" jury Nagrody Nike nie zdecydowalo sie na uhonorowanie nagroda "Sasiadów", ksiazki zdemaskowanej jako skrajnie oszczercza, i laureatem Nike zostal Pilch.
Klamstwa ujawnione
Bolesny cios osobom chwalacym paszkwil Grossa w Polsce mialy zadac
kolejne publikacje niemieckich historyków, ostro atakujace swiadome zafalszowania,
od których roilo sie w "Sasiadach".
Dokladnie 1 wrzesnia 2001 r., w tej samej "Rzeczpospolitej", która informowala o panegirycznym wstepie Michnika do wydania niemieckiego "Sasiadów", ukazal sie obszerny, demaskatorski tekst niemieckiego historyka Thomasa Urbana. Niemiecki autor rozprawial sie z licznymi klamstwami Grossa na temat Polaków, a zarazem zarzucal skrajne wybielanie roli Niemców w jedwabienskiej zbrodni. Thomas Urban wrecz zdumiewal sie, ze Gross w swiezo publikowanej edycji "Sasiadów" w Niemczech "ani slowem" nie odniósl sie do podwazajacych jego tezy wyników ekshumacji. Chocby do sprawy znalezionych tam lusek z niemieckich karabinów mauser i pistoletu walther. Urban ostro skrytykowal Grossa równiez za zupelne zaniechanie badan niemieckich archiwaliów w odniesieniu do jedwabienskiej zbrodni, zwlaszcza archiwum w Ludwigsburgu. Wedlug Thomasa, jednoznaczna odpowiedzialnosc za wymordowanie Zydów w Jedwabnem ponosi szef dzialajacego tam niemieckiego Einsatzkommando SS Hermann Schaper.
Glos niemieckiego historyka
Szczególnie szokujacym, wrecz druzgoczacym Grossa, tekstem okazalo
sie jednak swiezo opublikowane w renomowanym kwartalniku historycznym Instytutu
Historii Polskiej Akademii Nauk "Dzieje Najnowsze" (nr 3/2001) kilkudziesieciostronicowe
opracowanie innego niemieckiego historyka Bogdana Musiala.
W tekscie zatytulowanym "Tezy dotyczace pogromu w Jedwabnem. Uwagi krytyczne do ksiazki 'Sasiedzi' autorstwa Jana Tomasza Grossa" niemiecki historyk jednoznacznie potwierdza liczne bardzo krytyczne sady o paszkwilu Grossa, wypowiedziane dotad przez polskich czytelników. I jednoznacznie dyskwalifikuje jakakolwiek wartosc naukowa "Sasiadów" Grossa, oskarzajac ksiazke o deformacje, tendencyjnosc i manipulacje.
Wielostronicowe opracowanie niemieckiego historyka, tak ostro odrzucajace wszelkie ustalenia Grossa, wydaje sie zadawac ostateczny cios nieodpowiedzialnym i szkodliwym klakierom Grossa w Polsce. Dodajmy, ze tymi klakierami sa glównie róznego typu dyletanci i ignoranci, nie majacy wiekszego pojecia o historii Polski (m.in. dziennikarz Dawid Warszawski, socjolog Sergiusz Kowalski, byly piewca stalinizmu, pisarz science fiction Stanislaw Lem, krytykowany publicznie przez Prymasa Polski za robienie "bardzo zlej roboty", znany z filosemityzmu ksiadz Michal Czajkowski).
Przejdzmy jednak do istoty zarzutów niemieckiego historyka pod adresem Grossa. Juz na pierwszych stronach swego tekstu B. Musial zarzuca Grossowi, ze oparl "Sasiadów" na "ubogiej bazie zródlowej" (s. 254). Co wiecej, jak dodaje niemiecki historyk, nawet "bardziej niepokojace, niz opieranie sie na tak ubogiej bazie zródlowej, jest jej nienaukowe wykorzystanie".
Kolejnym zarzutem Musiala wob ec Grossa jest tendencyjne wykorzystywanie przeciw Polakom jako zródel tekstów zeznan wymuszanych przez brutalne metody sledcze w czasach stalinowskich. Niemiecki historyk dziwi sie równiez stosowanym przez Grossa praktykom powolywania na swiadków domniemanych polskich zbrodni ludzi, którzy zostali odrzuceni jako falszerze nawet w czasach stalinowskich. Nie byli bowiem obecni na miejscu mordu w Jedwabnem w lipcu 1941 roku, wbrew temu, co poczatkowo stwierdzili w swych klamliwym oswiadczeniach.
Jednym z tych falszywych swiadków byl Eliasz Gradowski, który nie mógl byc w tym czasie w Jedwabnem, gdyz go wczesniej wywieziono w glab Rosji jako skazanego za kradziez patefonu (por. w mojej ksiazce "Sto klamstw J.T. Grossa", klamstwo 65. "Zyd - zlodziei - swiadkiem polskiego "rabunku"). W ksiazce swej pisalem równiez (przy klamstwie 64.) o innym falszywym swiadku - Abramie Boruszczaku, który w rzeczywistosci nigdy nie zamieszkiwal w Jedwabnem i nie mógl byc swiadkiem mordu. Niemiecki historyk w pelni potwierdza bezpodstawnosc opierania sie przez Grossa na tak niewiarygodnych swiadkach. Dodaje jednak w oparciu o swoje badania nowy element do calej sprawy. Wedlug jego tekstu, obaj falszywi swiadkowie, E. Gradowski i A. Boruszczak mieszkali w oddalonym o 550 km od Lomzy Walbrzychu i równoczesnie wystapili ze swoimi oskarzeniami przeciw Polakom. Sugeruje to, ze musialo dojsc miedzy nimi, niekoniecznie tylko z wlasnej inicjatywy, do porozumienia w sprawie falszywych zeznan.
Niemiecki historyk odnosi sie równiez do innego "waznego swiadka" Grossa - Henryka Krystowczyka, który "Obciazyl... niektórych oskarzonych zarówno w czasie sledztwa, jak i w czasie procesu". Musial ostro krytykuje, ze "autor 'Sasiadów' przemilczal fakt, iz sad, stwierdzajac w zeznaniach H. Krystowczyka liczne nieprawidlowosci, odrzucil je jako niewiarygodne". Co wiecej, wedlug B. Musiala, sad dodal ponadto, ze "H. Krystowczyk obciazal ludzi w ramach zadawnionych porachunków, powodowany uczuciem zemsty". (H. Krystowczyk byl jednym z nielicznych komunistów polskiego pochodzenia w Jedwabnem, którzy kolaborowali z Sowietami i dlatego musieli sie ukrywac po wejsciu Niemców).
To bylo oszczerstwo
Musial bardzo krytycznie ocenia rózne popelnione przez Grossa powazne
bledy, typu pomówienia Czeslawa Laudanskiego o rzekomy udzial w mordzie.
Jak wiadomo dzis, Cz. Laudanski byl w tym czasie ciezko chory po powrocie
z sowieckiego wiezienia (por. w mojej ksiazce klamstwo 75. o zafalszowaniu
roli Cz. Laudanskiego). W sytuacji, gdy syn Cz. Laudanskiego skierowal
w tej sprawie do sadu pozew przeciw Grossowi, ten ostatecznie przyznal
sie do swego bledu, traktujac go jako "przeoczenie".
Niemiecki historyk zwrócil uwage równiez na zafalszowanie przez Grossa faktycznego kontekstu historycznego, w jakim toczyl sie proces w Jedwabnem. Gross twierdzil bowiem, ze w tym czasie widac bylo juz skutki antyzydowskiej obsesji Stalina, chocby sprawe kremlowskich lekarzy czy Slanskyego w Czechach.
Rzecz w tym, ze jak pisalem o tym w swojej ksiazce (klamstwo 87. - antydatowanie antyzydowskiej kampanii Stalina w Europie Srodkowej), sprawa kremlowskich lekarzy miala miejsce dopiero w 1952 r., a usuniecie Slankyego w 1951 r. Niemiecki historyk stawia autorowi "Sasiadów" zarzut, ze "Jan Tomasz Gross pomylil wiec dwie rózne epoki panowania komunistycznego terroru w Polsce". Przypomina, ze rok procesu - 1949 r. - "uplynal w Polsce pod znakiem zwalczania 'odchylenia prawicowo-nacjonalistycznego' wewnatrz PZPR. Zródel tych przesladowan w zadnym wypadku nie nalezy doszukiwac sie w antysemityzmie".
Pomówienie ks. bp. Lukomskiego
Brak tu miejsca na wyliczenie róznych podawanych przez Musiala sprostowan
kolejnych nieprawd gloszonych przez Grossa. Wiele z nich bylo juz przedtem
demaskowanych jako oczywiste klamstwa przez polskich autorów. Chocby sprawa
oszczerczych pomówien wysunietych w ksiazce Grossa pod adresem ordynariusza
lomzynskiego ks. bp. Stanislawa Lukomskiego (por. w mojej ksiazce opis
klamstwa 17.). Przypomnijmy, ze Gross w oparciu o relacje niejakiego Nielawickiego
(Kochana) pomówil ks. biskupa o to, ze rzekomo wzial od Zydów srebrne lichtarze,
a mimo to nie zapobiegl pogromowi. Kalumnia Grossa zostala po raz pierwszy
calkowicie obalona i osmieszona w tekscie redaktorów KAI B. Lozinskiego
i A. Petrowej-Wasilewicz w lutym 2001 r. Pózniej, 10-11 marca 2001 r. Piotr
Sosinski opisal w "Naszym Dzienniku", jak Gross próbowal po zdemaskowaniu
tej kalumnii (ks. biskupa Lukomskiego nie bylo w podawanym czasie w Lomzy)
szukac nowego wykretu. Zasugerowal, ze byc moze ktos z otoczenia ks. biskupa
wzial, zamiast niego, wspomniane srebrne lichtarze.
Nowym elementem przy opisie calej sprawy jest to, ze niemiecki historyk zadal sobie trud szczególowej kwerendy archiwalnej w sprawie róznych zeznan autora antybiskupich kalumnii A. Kochana (Nielawickiego). Okazalo sie, ze Nielawicki w sumie "popelnil" az szesc róznych, nieraz znaczaco sie rózniacych faktograficznie zeznan na temat mordu w Jedwabnem (pierwsze w 1945 r., szóste w 2001 r.)
W pierwszym zeznaniu Nielawickiego z 11 czerwca 1945 r. nie bylo ani slowa o ks. biskupie i jego rzekomym oszukaniu Zydów, którzy mu dali lichtarze. Równiez w ostatnich wywiadach z maja i czerwca 2001 r. sprawa rzekomej zdrady ks. biskupa Lukomskiego zupelnie "wyparowala" z wypowiedzi Nielawickiego (po udowodnieniu w lutym jej calkowitej absurdalnosci). Musial, porównujac relacje Nielawickiego, przypomina, ze w jednej relacji pisal rzekomo o podarowanych ks. biskupowi srebrnych lichtarzach, w innej o "large sum of money" - duzej sumie pieniedzy. Wedlug Musiala, u Nielawickiego roi sie od tego typu sprzecznych informacji. W relacji z 1945 r. i na lamach "The Guardian" z marca 2001 r. Nielawicki twierdzil, ze jego rodzice i siostra zostali zamordowani w stodole w Jedwabnem. W wydanej w 1980 r. "History and Memorial Book" glosil z kolei, ze na krótko przed mordem w Jedwabnem wrócili do Wizny. Podobnych sprzecznosci jest u Nielawickiego znacznie wiecej. Cóz, klamca winien miec dobra pamiec. Przeraza fakt, ze tak niewiarygodny swiadek byl szeroko eksponowany w polskiej telewizji, prezentowany w wywiadzie dla "Gazety Wyborczej" z 20 czerwca 2001 r., etc.
Niewiarygodni swiadkowie
Niemiecki historyk zwrócil uwage równiez na inne, dosc groteskowe znieksztalcenie
zawarte w tekscie Grossa, piszac: "Autor 'Sasiadów' (...) na s. 11 (przyp.
5) zacytowal fragment notatki pochodzacej z kancelarii Urzedu Bezpieczenstwa:
'Zostal przeslany list do Ministerstwa Bezpieczenstwa przez Zydówke Calka
Migdal, która uciekla podczas mordowania Zydów w 1941 r. w miescie Jedwabnem
i wszystko widziala kto bral udzial w mordowaniu Zydów w 1941 r. w miescie
Jedwabnem'. Wedlug autora notatki - wersja ta zostala bezkrytycznie zacytowana
przez Grossa - chodzi tu o jeszcze jedna Zydówke, która ocalala z tragedii
10 lipca 1941 r. W rzeczywistosci jednak Calka Migdal nie jest kobieta,
lecz mezczyzna (Calka to popularne imie meskie, Migdal to nazwisko). Ponadto
Migdal nie byl naocznym swiadkiem masakry, poniewaz wyemigrowal z Jedwabnego
do Urugwaju w 1937 r. Mozna to latwo ustalic na podstawie wspomnianego
w notatce UB listu Calki Migdal, którego odpis znajduje sie w aktach sprawy.
Migdal pisze w nim, ze dowiedzial sie, iz w Jedwabnem to Polacy, a nie
Niemcy wymordowali Zydów i ze sprawcy do tej pory nie zostali ukarani".
Jak wynika z relacji niemieckiego historyka, C. Migdal, na którego powoluje sie Gross, jest juz trzecim z kolei (po Eliaszu Gradowskim i Abramie Boruszczaku) rzekomym swiadkiem wydarzen w Jedwabnem, którego nie bylo faktycznie w tej miejscowosci w owym czasie.
Bogdan Musial prostuje tez stwierdzenie Grossa, który publicznie podkreslal, ze jego ksiazka nie zostala napisana na podstawie relacji ofiar i niedoszlych ofiar holokaustu, i zapewnial, ze glówna baza jego pracy byly akta procesowe. Niemiecki historyk wskazuje na to, o czym latwo mozna przekonac sie, czytajac ksiazke Grossa, iz wlasnie rózne relacje maja "decydujace wrecz znaczenie" w "Sasiadach". Wlasnie z relacji pochodza najbardziej drastyczne opisy rzekomych polskich okrucienstw na Zydach, dodajmy zupelnie nieprawdziwych.
Niemiecki historyk dziwi sie równiez ciaglemu podtrzymywaniu przez Grossa jego twierdzen o tym, ze w stodole w Jedwabnem spalono 1.600 Zydów, w sytuacji, gdy ekshumacja dowiodla, iz zginelo tam od 150 do 250 osób.
Bogdan Musial krytykuje J.T. Grossa równiez za jednoznaczne pomijanie kontekstu historycznego wydarzen w Jedwabnem i "jednoczesne znieksztalcanie faktów". Pisze, ze: "Odnosi sie to zarówno do genezy [okupacja sowiecka wschodniej Polski i jej konsekwencje - przyp. B.M.], jak i do bezposredniego przebiegu zbrodni w Jedwabnem [rola Niemców - przyp. B.M.]". B. Musial wskazuje na przedstawiany przez Grossa selektywny dobór materialów, wyrazne dazenie do przemilczania przeróznych zródel wskazujacych na role zydowskich komunistów w przesladowaniu Polaków na terenach Lomzynskiego, podobnie jak i na innych terenach zajetych przez Sowietów po 17 wrzesnia 1939 r. O tej sprawie wiele pisalem zarówno w odrebnej ksiazce na ten temat "Przemilczane zbrodnie", jak i w "Stu klamstwach J.T. Grossa". Pisali o tym, polemizujac z przemilczeniami Grossa, liczni inni historycy, od prof. Tomasza Strzembosza poczawszy po Piotra Gontarczyka. Niemniej odsylam Czytelników "Naszego Dziennika" do kilku stron tekstu B. Musiala (s. 270-273), gdzie przytacza on w oparciu o materialy zródlowe liczne przyklady udzialu Zydów-komunistów z Lomzynskiego w przesladowaniu tamtejszych Polaków, donoszeniu na nich, deportowaniu etc.
Przemilczanie zbrodniczej roli Niemców
Niemiecki historyk bardzo krytycznie ocenia jako "selektywny i pelen
sprzecznosci" sposób przedstawiania przez Grossa akcji wyniszczenia Zydów
w Jedwabnem. Zarzuca mu przede wszystkim swiadome pomijanie faktów zawartych
akurat w tych zeznaniach, zlozonych w czasie sledztwa, które sam Gross
uznawal za wiarygodne. Otóz pominiete przez Grossa fakty jednoznacznie
wskazywaly na role Niemców w lapance na Zydów i spedzaniu ich na rynek.
Musial wskazuje na zdumiewajace wrecz pominiecie przez Grossa stwierdzenia uzasadnienia wyroku w procesie w Jedwabnem w 1949 roku, jednoznacznie wskazujacego na terror niemiecki, który zmuszal ludnosc w Jedwabnem do udzialu w zbrodni. Wedlug tego uzasadnienia: "Miejscowa ludnosc, a wiec w tej liczbie oskarzeni wzieci byli do udzialu [w zbrodni - przyp. B.M.] pod terrorem, jak to widac ze wszystkich wyjasnien oskarzonych, gdziekolwiek by byly one skladane i zeznan swiadków oskarzenia i [swiadków - przyp. B.M.] dowodowych". Bogdan Musial akcentuje: "Powyzsze orzeczenie sadu, bedace podsumowaniem ustalen sledztwa i przewodu sadowego, nie zostalo uwzglednione w pracy J.T. Grossa". Tak wiec niemiecki historyk zarzuca Grossowi swiadome przemilczenie postanowien sadowych, akcentujacych role Niemców w jedwabnienskiej zbrodni.
Bogdan Musial jednoznacznie wskazuje na to, ze pominiecia i przemilczenia dokonywane przez Grossa sa podstawowym wrecz grzechem, godzacym w istote pracy naukowej. Stwierdza: "Fundamentalnym wymogiem warsztatu naukowego jest krytyczna analiza wszelkich dostepnych swiadectw, zeznan, relacji, dokumentów. Pomija sie tylko te zródla, co do których istnieja przeslanki lub dowody podwazajace ich wiarygodnosc. Jednak niedopuszczalne jest pomijanie zawartosci niektórych zródel tylko dlatego, ze ich tresc nie pasuje do z góry zalozonej tezy". W tym kontekscie Musial wskazuje na calkowite pominiecie przez Grossa wielu zeznan zaprzysiezonych swiadków, znajdujacych sie w Archiwum Panstwowym w Lomzy i wskazujacych na "wylacznie niemieckie sprawstwo zbrodni w Jedwabnem". Byly to glównie zeznania (28 zeznan) Zydów, np. Jankiela Beina, w tym krewnych zamordowanych.
Krytykujac zaprzeczanie przez Grossa roli Niemców w zbrodni w Jedwabnem, niemiecki historyk podkresla: "Tylko czesciowo przeprowadzona ekshumacja potwierdza teze, iz Niemcy brali bezposredni udzial w mordzie w Jedwabnem. W masowym grobie ofiar zbrodni z 10 lipca odnaleziono 89 lusek, lódke od amunicji karabinowej oraz dwa pociski znajdujace sie posród szczatków ofiar. Jest to wskazówka, ze do zydowskich ofiar strzelano - Polacy uczestniczacy w tych wydarzeniach nie byli uzbrojeni. Prawdopodobnie wiec strzelali uczestniczacy w akcji Niemcy". Przypomnimy, ze Gross mimo tak ewidentnych dowodów niemieckiej roli w zbrodni, unaocznionych w toku ekshumacji, w zaden sposób nie zmodyfikowal swych oskarzen na temat Polaków w wydanej w Niemczech juz w kilka miesiecy po ekshumacji tamtejszej edycji swojej ksiazki.
Calkowita dyskwalifikacja Grossa
Druzgocace sa wrecz ostateczne konkluzje niemieckiego historyka na
temat "Sasiadów" Grossa. Zdaniem Bogdana Musiala, "publikacja Jana Tomasza
Grossa zawiera wiele sprzecznosci, blednych interpretacji, ahistorycznych
spekulacji oraz falszywych twierdzen. Ponadto praca stawia powazne zarzuty
konkretnym osobom. Jednak ich podstawa sa niesprawdzone zródla, falszywe
oskarzenia i przez samego autora skonstruowane 'dowody', które pózniej
okazuja sie 'przeoczeniem'. (...) Nie jest (...) rzecza zwyczajna, by,
dokonujac tylko fragmentarycznej analizy niewielkiej, ledwie stustronicowej
ksiazeczki, mozna bylo w niej znalezc tyle powaznych bledów i usterek.
(...) Mankamenty owej publikacji dyskwalifikuja zarówno wartosc samej pracy
Grossa, jak równiez jego 'afirmatywna' metode traktowania zródel".
Zdaniem niemieckiego historyka, "Publikacja pt. 'Sasiedzi' jest wrecz szkolnym przykladem selektywnego i manipulatywnego wykorzystywania zródel, sluzacym potwierdzaniu z góry zalozonej tezy i jednoczesnie gubieniu prawdy o historycznych wydarzeniach". Na tle wnikliwie udokumentowanych przez Musiala rozlicznych zafalszowan zawartych w "Sasiadach", tym bardziej groteskowo brzmia zacytowane przez niemieckiego historyka panegiryczne pochwaly ksiazki Grossa, umieszczone na obwolucie jej angielskiego wydania. Napisano tam, ze "jest to najwazniejsze studium w ciagu ostatnich kilkudziesieciu lat i stanie sie klasyka literatury Holocaustu (...) nowe i przekonujace odpowiedzi Grossa na do dzisiaj nierozwiazane pytania pisza na nowo historie XX wieku".
Jakze wymowny na tym tle jest fakt, ze wnikliwy niemiecki historyk w calym swym tak obszernym, kilkudziesieciostronicowym omówieniu ksiazki Grossa nie znalazl doslownie nawet jednego pozytywu w "Sasiadach", traktujac te ksiazke wylacznie jako zbiorowisko powaznych bledów. Przypomnijmy, iz Bogdan Musial znany jest ze szczególnie gruntownych analiz, ze zyskal ogromna renome w Niemczech swa umiejetnoscia wykrywania klamstw. To on zdemaskowal falsze dokonane przy przygotowywaniu niemieckiej ekspozycji na temat zbrodni Wehrmachtu i doprowadzil do zdecydowanej rekonstrukcji tej wystawy.
Skandal w Jerozolimie
Kolejne druzgocace tezy Grossa wystapienie naukowe, tym razem ze strony
glosnego niemieckiego historyka, stawia w tym bardziej kompromitujacym
polozeniu niepoprawnych klakierów Grossa w Polsce. Ci ludzie niczego nie
potrafia sie nauczyc - jak dowiodla niedawna skandaliczna impreza z promocja
hebrajskiego wydania "Sasiadów" Grossa w Jerozolimie.
Wedlug informacji Katolickiej Agencji Informacyjnej z 26 listopada 2001 r., tegoz dnia w Instytucie Pamieci Narodowej Yad Vashem w Jerozolimie odbylo sie sympozjum poswiecone ksiazce Grossa. W spotkaniu z udzialem autora "Sasiadów" uczestniczyli odpowiednio dobrani wylacznie entuzjasci ksiazki Grossa z Izraela i Polski. Poza znanym z tendencyjnych sadów o Polsce i Polakach ambasadorem Izraela w Polsce Szewachem Weissem i znanym ze szczególnych uprzedzen antyakowskim profesorem Israelem Gutmanem, w sympozjum wzieli udzial miedzy innymi fanatyczny tropiciel antysemityzmu w Polsce, socjolog Sergiusz Piasecki z "Gazety Wyborczej", autorka dwóch tendencyjnych filmów o Zydach z Jedwabnego Agnieszka Arnold i ambasador Polski w Izraelu Maciej Kozlowski. Szczególnie kompromitujacy byl udzial tego oficjalnego przedstawiciela Polski w fetowaniu antypolskiego paszkwilu Grossa w Jerozolimie.
Wedlug relacji KAI, ambasador M. Kozlowski "podkreslil, ze praca prof. Grossa rozniecila w Polsce debate o ciemnych stronach polskiej historii, o oczyszczeniu narodowej pamieci i weryfikacji narodowych mitów". Takie promowanie antypolskiego paszkwilu, coraz ostrzej krytykowanego za falsze nie tylko przez polskich, ale i zagranicznych, w tym niemieckich, historyków, urasta do rangi prawdziwego skandalu. Mysle, ze sprawa ta nadaje sie do podjecia w formie interpelacji sejmowej, która zapytalaby o celowosc dalszej pracy na stanowisku ambasadora w Izraelu czlowieka, który publicznie za granica przylacza sie do pochwaly tak obrzydliwego donosu na Polske i Polaków, jak "Sasiedzi" J.T. Grossa.
Prof. Jerzy Robert Nowak
(Nasz Dziennik, 281 / 2001)